czwartek, 11 sierpnia 2016

Pałace Ziemi Raciborskiej - podróż z historią w tle cz. 1

Zaczynamy cykl relacji z podróży z amstaffem. Będziemy opisywać miejsca, do których zawitaliśmy, ocenimy poziom ich psiolubności, opowiemy o plusach i minusach danych lokalizacji (z punktu widzenia podróży z psem, jak również zwiedzania tylko ludzkiego :)). Opowiemy też nieco o tym, co warto zwiedzić, na co zwrócić uwagę i nad czym można się pochylić przy zwiedzaniu świadomym i niepowierzchownym. Ruszamy! 





Naszą pierwszą wspólną poważną wyprawą było zwiedzanie pałaców ziemi raciborskiej, z wyszczególnieniem ruin pałaców w gminie Rudnik. Była majówka, Koria miała cztery i pół miesiąca. Nie miała żadnych problemów z jazdą w samochodzie, lecz do tej pory nigdy nie spędziła w nim tak dużo czasu, więc to było naszą pierwszą obawą (szybko zażegnaną). Zaopatrzeni w zapas wody, jedzenia, zabawki oraz szelki, obrożę i dwie smycze (krótką, długą) ruszyliśmy na zwiedzanie.

Trasa wyglądała następująco: 
Rudy Raciborskie - Rudnik - Strzybnik - Modzurów - Czerwięcice - Łubowice - Sławików 



Rudy Raciborskie 

Naszym pierwszym celem była klasyka turystyczna w tamtych okolicach, czyli Pocysterski Zespół Pałacowo-Parkowy w Rudach Raciborskich. Miejsce idealne na długie spacery po pięknym parku, ze wspaniałymi widokami na zakola rzeczne, roślinność i jeśli ktoś ma szczęście – nietypową faunę. 



Choć grafik mieliśmy napięty to spędziliśmy ponad dwie godziny na powolnym spacerowaniu. Koria była zachwycona – tylu zapachów w swoim pieskim życiu jeszcze nie wywąchała. Oczywiście park jest stuprocentowo psiolubny, jedynym wymogiem jest prowadzenie czworonoga na smyczy (co jest zaznaczone na tablicach przy wejściu). 



Oprócz idealnej na spacer z czworonogiem lokalizacji, obiektami wartym zobaczenia są oczywiście przylegające do parku pałac i kościół. 




Plusy: darmowy parking, ogromny park, możliwość zrobienia pikniku czy leżakowania na kocu, park psiolubny (wymogi: pies na smyczy, nie może straszyć innych zwierząt), piękne widoki, pyszne lody domowej roboty na wyjściu z parku przy drodze w kierunku Rybnika. 

Minusy: tłumy ludzi w weekendy i dni wolne, należy zwrócić szczególną uwagę na kleszcze (w parku rośnie specyficzna odmiana wysokich traw, gdzie jest ich bardzo dużo). 





O tym jak pięknie jest w Rudach możecie zobaczyć na filmiku z Korią w roli głównej.

Rudnik

Następnie udaliśmy się do naszego miejsca docelowego, czyli gminy Rudnik. Nie bez powodu wybraliśmy właśnie tę gminę – na około 74 km² znajduje się aż 9 ruin pałaców, nie wspominając o zabytkowych kościołach, kaplicach i różnego typu budynkach. Jeden dzień to zdecydowanie za mało by zwiedzić wszystkie punkty, nie mówiąc o zwiedzaniu świadomym i niepowierzchownym. 

W naszym planie jako pierwszy znalazł się neobarokowy pałac rodziny von Marwitz zbudowany w pierwszej połowie XIX w. Dojazd do niego był stosunkowo prosty – znajduje się na ulicy Sylwestra 45. Samochód zostawiliśmy niedaleko bloków mieszkalnych. 



Pałac obecnie jest w kiepskim stanie – zarośnięty i zniszczony. Można wejść do środka na własną odpowiedzialność. Przed wejściem od strony dawnego ogrodu znajdują się omszałe schody, które pamiętają czasy świetności tego miejsca i robią niesamowite wrażenie. Niedaleko pałacu znajdują się zniszczone budynki gospodarcze. Pałac jest w prywatnych rękach i niestety z roku na rok niszczeje. Naszym zdaniem nadawałby się idealnie na siedzibę biblioteki bądź innej instytucji kulturalnej. 




Miejsce nie jest dobre dla psa z kilku powodów. Przede wszystkim przejście wokół pałacu jest trudne, zarośnięte wysokimi pokrzywami i krzakami. Trudności dodaje to, że przed wejściem do ruiny jest pełno rozbitego szkła, na które trzeba szczególnie uważać. Właściwie podczas całego zwiedzania tego miejsca z zewnątrz Koria była trzymana na rękach. Do środka udał się tylko Radek, ja i pies czekałyśmy na zewnątrz. 



Plusy: klimat miejsca, można wejść do środka (na własną odpowiedzialność), łatwy dojazd. 

Minusy: miejsce zaniedbane i zarośnięte, dużo rozbitego szkła i pokrzyw, przez co lokalizacja zła dla czworonoga. 



Więcej o pałacu w Rudniku możecie przeczytać na Śląskie Travel (tu znaleźliśmy adres pałacu) i forum eksploratorów (po przejrzeniu wątku wiedzieliśmy czego można się spodziewać na miejscu). 

Strzybnik

Kolejnym miejscem był Strzybnik. Przez pośpiech, roztargnienie i poczucie, że zaparkowaliśmy komuś na podwórku nie zobaczyliśmy tego, co chcieliśmy, czyli pałacu. Naszą uwagę przykuła kuźnia z początków XX wieku - ruina w całkiem dobrym stanie.




Na terenie wokół pałacu i kuźni znajduje się jeszcze stary zegar oraz budynki gospodarcze. Całość należała do pałacu rodziny von Drechsler z przełomu XVIII/XIX w. Niestety nie wiedzieliśmy, że żeby dojechać do pałacu, kuźni i pozostałości parku wjeżdża się niemal na podwórko ludzi, którzy mieszkają tam w budynku dawnego PGR. A że mieli w tym dniu jakąś uroczystość rodzinną to nie chcieliśmy maszerować wokół. Dlatego musimy wrócić tam jeszcze raz i zostawić samochód w innym miejscu.


Jeśli chodzi o zwiedzanie z psem zabytków Strzybnika to jest ono całkowicie uzależnione od sytuacji zastanej na miejscu. Pod kuźnię można bez problemu podejść, nie warto jednak prowadzić psa bliżej (rozbite szkło, krzaki). Dodatkowo, przez wzgląd na bliskość budynków mieszkalnych, nasz pupil powinien być cały czas na smyczy. 


Modzurów 

Na odrestaurowany neorenesansowy pałac von Königa z XIX wieku w Modzurowie trafiliśmy przypadkiem, kierując się znakami drogowymi. Pałac obecnie jest własnością prywatną (jak poinformowała nas okoliczna mieszkanka w środku ponoć znajdują się biura), otoczoną budynkami firmowymi. Wjazd na jego teren uniemożliwia szlaban, a tablica przed bramą głosi, że zwiedzanie jest możliwe tylko po kontakcie z właścicielami. 


Jako że całość jest własnością prywatną (na teren weszliśmy cichaczem tylko od frontu) zwiedzanie z psem jest niemożliwe. 


✿ ✿ ✿


Dalszą część relacji i podsumowanie wyjazdu z przyjemnością przedstawimy w drugiej części naszej opowieści. :) 



_____________

Bibliografia:
A. Bindacz, Gmina Rudnik – kraina pałaców i zieleni, Racibórz 2005.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz