Podczas naszego kilkudniowego
wypadu do Szczyrku przetestowaliśmy cztery miejsca pod względem ich psiolubności.
Naszymi kryteriami były: górski klimat, jakość i porcje jedzenia, bonusy oraz
najważniejsze – stosunek do czworonoga. Na szczęście nie zawiedliśmy się! A
zatem: gdzie można dobrze zjeść i mieć przy sobie psa?
Zapiecek, ul. Myśliwska 11
W Szczyrku byliśmy już wielokrotnie i jedliśmy w różnych
miejscach. Zapiecek był dla nas numerem jeden – przetestowanym i sprawdzonym. Zatem
to właśnie tam ruszyliśmy jako pierwsze. Zanim usiedliśmy, zapytaliśmy oczywiście
o możliwość wejścia z Korią. Z psem można przebywać zarówno w środku, jak i na
zewnątrz.
Koria od razu na wejściu dostała pojemniczek z wodą, co było
bardzo miłe. Na początku kręciła się jak bączek, szukając sobie miejsca raz po
jednej, raz po drugiej stronie stołu, ale w końcu grzecznie przesiedziała
godzinę obserwując, co dzieje się wokół.
[za pierwszym razem] Troszku się stresuję, ale dam radę!
[za drugim razem] Pilnuję, żeby mi ktoś jedzenia matko ze stołu nie sprzątnął!
W Zapiecku byliśmy dwa razy, na początku i końcu wyjazdu. Jako
pierwsze zamówiliśmy placki ziemniaczane (chodziły za jednym z nas już dłuuuugo
;)) – jedne ze skwarkami, drugie w sosie pieczarkowym. Dostaliśmy po trzy
placki na głowę, co było bardzo sycące. Ceny za placki – około 19 zł.
Matko, daj troszku.
Drugim razem zamówiliśmy „jadło drwala”, czyli placki
ziemniaczane w sosie z mięsem (coś na kształt placków po węgiersku), surówką i
ogórkami oraz pierogi ruskie. Cena za obiad – około 25 zł i 19 zł. Na deser
wzięliśmy panna cottę za 11 zł.
Podsumowując: ogromny plus za podejście do czworonogów. Jeśli
chodzi o jedzenie to jest tym lepsze im mniej jest ludzi, co nie zmienia faktu,
że ogólnie jest bardzo dobre. Miejsce klimatyczne, typowo góralskie w wystroju,
muzyce, strojach. Ceny takie, jak w całej grupie Silveretta, do której należy
Zapiecek.
Gospoda Polska, ul. Myśliwska 44
Do Gospody mamy sentyment. Gdy tylko dowiedzieliśmy się, że
moi rodzice wpadają do nas na obiad i to jeszcze z Milką (amstaffką mojego
taty) wybór padł na krytą strzechą Gospodę. Jedynym pytaniem było – czy można wejść do środka z psem? Oczywiście,
że można. Milka jest dość nieznośna i gadatliwa przy jedzeniu, postanowiliśmy więc usiąść na
zewnątrz.
Ceny w Gospodzie Polskiej są dość wysokie. Tego dnia była jednak
promocja na zestawy obiadowe, a mi, Radkowi i tacie zapachniała kiełbacha z
grilla w cebulce z zestawem surówek za 19 zł. Mama wzięła pstrąga. Rodzice zagadali do pana, który nas obsługiwał czy nie znalazłoby się w kuchni coś dla psów. Pan najpierw pokręcił głową, a za kilka chwil przyniósł Korii i Milce prawdziwą góralską kiełbasę do zjedzenia na spółę. Psy go pokochały za to. :D
Pod Tężnią, ul. Beskidzka 35
Po obiedzie pojechaliśmy do Tężni na deser i kawę. Psy były
już zmęczone, a na dworze robiło się chłodno, chcieliśmy więc wejść całą grupą
do środka. Do Pod Tężnią również można
bez problemu wejść z psem. I w środku rzeczywiście jest tężnia i pełno
soli, połączone z góralskim klimatem i (sztucznymi na szczęście) białymi
futerkami na ławkach do siedzenia, co dawało rewelacyjny klimat. Koria i Milka
miały pewien mały problem przed wejściem – w progu stały drewniane figury, które im się wybitnie nie spodobały. Milka je
obszczekała, a Koria... no cóż, chciała uciekać gdzie pieprz rośnie ;). Po wejściu do środka były już grzeczne jak
aniołki.
Czo ta straszna baba tam robi?!?!?!?!
Niestety, na moim deserze się zawiodłam. Podczas naszego
poprzedniego pobytu w Tężni w grudniu zamawiałam lody ze śliwkami na gorąco. Dostałam
4 gałki lodów z rewelacyjnymi gorącymi domowymi śliwkami w syropie. Szalałam. Tym
razem zamówiłam to samo, a dostałam 3 gałki lodów i suszone śliwki… w karmelu.
Na ciepło. Nie cierpię karmelu. W karcie nie było zaznaczone, że śliwki podane
są w ten sposób. Byłam mocno zawiedziona lodami i ich niebotyczną ceną. Mama
zamówiła lody z porzeczkami, czym trafiła w dziesiątkę, bo porzeczki pływały w
pysznym domowym syropie, było ich bardzo dużo i świetnie komponowały się swoją
kwaskowatością z czekoladowymi lodami. Ten deser był wart swojej ceny.
Na lody w Szczyrku warto wybrać się do Kawiarni
Bagatela na Beskidzkiej 15. Lody tzw. włoskie, czyli śmietanowe
kręciołki z maszyny z polewą tylko tam! Za jedyne 3,50 zł mniamniusiania co nie
miara. :D
Stary Młyn, ul. Dworcowa 3
Restauracja Stary Młyn znajduje się w samym centrum miasta
na deptaku/rynku, gdzie ciągną tłumy turystów. Wyremontowany deptak jest bardzo
urokliwym miejscem z fontannami, ławeczkami, piaskownicą, trawnikami. Z jednej
strony jest główna ulica, z drugiej zamyka go rzeka Żylica z trasą spacerową i
obrośniętymi pelargoniami mostkami. Wszystko byłoby naprawdę świetne, gdyby nie
uderzająca po oczach turystyczna zabawownia – namiot z fast foodem i grami oraz
możliwość wypożyczenia dla małych człowieków rowerków, hulajnóg, tych takich
małych czterokołowców na pedały i hit dnia – koników na kółkach (uwierzcie,
widok dzieci podskakujących w specyficzny sposób na tych urządzeniach, żeby koń
jechał do przodu był naprawdę komiczny… i tragiczny). Rozumiem prawa rynku,
więc nie komentuję.
O bosiu, czemu oni tak hałasujo?
Przy piaskownicy dla
dzieci jest trawnik, na który nie można wprowadzać czworonogów. W innych
miejscach w mieście i przy deptaku można, należy oczywiście po psiaku
posprzątać, o czym przypominają tabliczki.
Pies w miejscu takim jak ten deptak musi się uzbroić w
cierpliwość i być bardzo odpornym na rozproszenia w postaci hałasu, harmidru,
masy ludzi, rozkrzyczanych dzieci jeżdżących z zawrotną prędkością na swoich
pojazdach. Koria nie jest odporna, ba, ja sama nie jestem odporna. Szczególnie
wtedy, kiedy idąc spokojnie z psem i próbując zapanować nad jej strachem prosto
na nas jadą na czterokołowcach rozwrzeszczane dzieciaki, żeby skręcić tuż przed
nami. Wybaczcie, nie mam cierpliwości do dzieci będących poza kontrolą rodziców
i robiących co dusza zapragnie. :)
Stary Młyn ma stoliki na zewnątrz wychodzące wprost na
deptak, dlatego – widząc reakcję Korii na to wszystko, co się tam działo –
chciałam jej oszczędzić stresu. Na szczęście – co nie jest zaskoczeniem już ;)
– do środka można wejść z psem. Uciekliśmy
zatem do wewnątrz, gdzie oprócz naszego zajęty był początkowo tylko jeden stolik
(całej reszcie pasowało siedzenie na dworze, w tłoku i hałasie, a niech mają).
To było ratunkiem dla postrzępionych nerwów Korii. Od razu
się uspokoiła i – co zdarzyło jej się po raz pierwszy w knajpie – położyła
spać! Jej stan umysłu był perfekcyjny, co umożliwiło nam spokojne zamówienie pizzy
i sałatki greckiej (jedliście kiedyś pizzę i sałatkę jednocześnie? Nie?
Spróbujcie! Pizza ze świeżym ogórkiem, pomidorem, cebulką i serem typu feta
jest genialna… :P). Pizza i sałatka kosztowały obie po około 20-25 zł. Na deser
nie mieliśmy miejsca, bo jedzenie było tak sycące. A szkoda, bo mieliśmy ochotę
na panna cottę i kawę w zestawie za niecałe 10 zł. ;)
Koria w Starym Młynie zachowywała się najlepiej ze
wszystkich miejsc. Zaczęła się kręcić tylko przez dokuczającą jej muchę, przez
pozostałą część grzecznie siedziała lub leżała. Złoty pies. Przez to, że w
środku restauracji było tak spokojnie i słychać było tylko muzykę a nie gwar
rozmów, dziecina była naprawdę spokojna i odprężona. Bardzo dobre miejsce na obiad w towarzystwie psa.
Podsumowując...
Szczyrk jest bardzo
psiolubny. Nie mieliśmy żadnych problemów z wejściem z psem do dużych i
obleganych przez turystów restauracji. I to z tak stereotypowo postrzeganym psem.
Spotykaliśmy się z pozytywnymi reakcjami ludzi i miłymi gestami pracowników
lokali. Psiarzom możemy spokojnie polecić wyżej opisane miejsca.
Co do ludzkiej części, czyli jedzenia i cen. Mimo mieszanych
opinii zdecydowaliśmy się na podążanie Szlakiem Kulinarnym Szczyrku, tym
bardziej, że część restauracji znaliśmy już wcześniej. Wszystkie lokale należą
do grupy Silveretta (hotele i wypożyczalnie sprzętu narciarskiego to też oni),
która posiada ich w sumie bodajże siedem. Odwiedzając poszczególne miejsca ze
specjalną kartą otrzymywało się kolejno -5%, -10%, -15% i -20% rabatu przy
każdej wizycie. Ceny w tych miejscach nie należą do niskich – płaci się za
nastrojowość i regionalność – jednak już z rabatami nie wychodziło to tak
drogo. Ceny, które podawałam wcześniej były zaokrąglone i bez rabatu, tylko dla
orientacji w temacie. Nie żałujemy, że wypróbowaliśmy Szlak Kulinarny, chętnym
na coś takiego możemy to spokojnie polecić.
A na koniec...
Pozdrawiamy!
Koria, Karolina, Radek
bardzo fajny wpis, przyda się! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Michał
http://www.szkola-doberman.pl
Dziękuję! Z czasem pojawi się więcej :)
UsuńJakie miejsca można zwiedzać z psem.
OdpowiedzUsuń